Magda Anioł: Mamy tutaj taki breloczek, bardzo fantastyczny i piękny, „Nie wstydzę się Jezusa”. Ja się nie wstydzę, a Ty?
Adam Szewczyk: Czasami tak.
MA: A ja chyba nie. Chociaż nie, czasami tak. Masz rację.
AS: Są takie środowiska pracy na przykład. Nie wiem, czy to jest wstyd, ale jest to pewna blokada czy opór, żeby podejmować ten temat tak otwarcie i entuzjastycznie, bo wiem jaka jest postawa i światopogląd tych ludzi. Na pewno jestem kiepskim ewangelizatorem w takich „twardych” środowiskach.
MA: Ja dodam gwoli uzupełnienia, że może nie tyle wstydzę, co boję się na przykład rzucać argumentami komuś, komentując jego zachowania czy postępowanie, dając za argument moją wiarę. Boję się dawać świadectwo na temat własnego życia, że Jezus to i to zrobił w moim życiu, że mnie, za przeproszeniem, tyłek uratował wiele razy. To jest bardziej strach przed wyśmianiem, przed takim „Aaa… w ogóle, Jezus – co to za postać dziwna?”. Natomiast walczę z tym i wydaje mi się, że tak
szczerze w sercu nie wstydzę się Jezusa. Chcę po prostu być przy Nim, dlatego że Jezus jest życiem. Daje nam na co dzień szansę przeżyć, bo my widzimy, jak codzienność zabija nasze relacje, nasze emocje, jak „wymiękamy” wiele razy, kiedy jakiś trud przychodzi, kiedy dzieci nas wkurzają, jak siebie nawzajem wkurzamy, jak jesteśmy źli na różne sytuacje zewnętrzne, na rodzinę, na różne przypadłości, np. że jest choroba nagle.
I wtedy, gdyby nie to, że się odnosimy do Jezusa, naprawdę z całą mocą i przekonaniem, że On jest Tym, który nas ratuje… Po prostu oddajemy Mu to wszystko. Ja sobie nie wyobrażam tego nie robić po prostu, bo ja wiem, że my dzięki temu żyjemy, funkcjonujemy. Jezus daje życie, daje nam takiego Filipa, daje nam Łucję, daje nam nasze starsze dzieci. Z tym, że w takim maluchu, to chyba Jezus przychodzi najbardziej, nie? My zawsze mówimy, że taki ktoś, to jest gość z Nieba. To jest człowiek pozbawiony wszelkiego udawania, to jest naturszczyk w całej swojej okazałości. Jak tu się wstydzić Kogoś takiego, kto nam daje takie skarby? To jest czasami trudne, bo zależy, gdzie jesteśmy, w jakich środowiskach, z kim obcujemy, ale nabieram też takiej odwagi większej w przyznawaniu się do Jezusa, kiedy naprawdę jest taka potrzeba, kiedy trzeba stanąć za Nim murem, kiedy czuję, że znajduję się w otoczeniu ludzi, którzy zaczynają „najeżdżać” na wiarę moją. Ja mam w sobie taką siłę, żeby zawalczyć o Jezusa. Może moje argumenty są niewystarczające, bo czasami się czuję słaba, bo to nie jest tak, że „wyginam” i cytuję fragmenty z Pisma, bo niestety, nie ten etap. Natomiast tak w sercu czuję, że stoję przy Nim. Myślę, że to On daje tę siłę, bo my sami z siebie tych sił nie mamy.
Zachęcam bardzo, ja sobie biorę taki breloczek i przytwierdzam do kluczy, bo na bieżąco się je nosi. Albo do telefonu...
AS: Wstyd przed Jezusem to może nie jest kwestia wstydu przed Osobą, ale przed tym, co za tą Osobą stoi i do czego nas ta Osoba zachęca. Ciężko jest dziś wejść do jakiegoś młodego środowiska i powiedzieć, że seks tylko w małżeństwie i to też w ramach ustalonych przez Kościół. To jest tak nie trendy, że można się wstydzić odrzucenia, wyśmiania itd. Albo na przykład mówić o tym, że w tym maluteńkim kawałeczku chleba i w tych trzech łykach wina jest ukryty Bóg. To są po prostu rzeczy tak absurdalne dla dzisiejszego świata, że w ogóle jak prowadzić dyskusję z kimś, kto uważa to za jakąś bzdurę, za jakąś brednię? Ja osobiście ratuję się taką myślą, że Jezus tak naprawdę, i Jego propozycja dla człowieka jest największym undergroundem w dzisiejszym świecie. Jak już używam takiego języka, to już bardziej trafia do ludzi, bo generalnie człowiek chce być undergroundowy, chce być pod prąd itd. I tak naprawdę to, co proponuje Jezus i Kościół (na życzenie samego Jezusa), którego jesteśmy dziećmi i przekazuje nam naukę Jezusa w szczegółach, to jest naprawdę „hardcore”.
To jest wyzwanie dla człowieka! Zaprzeć się samego siebie, pokonać siebie, pokonać swoją próżność, swoje namiętności – to jest siła, to jest wyzwanie. Jeżeli ludzie odrzucają dzisiaj Jezusa, jeżeli ludzie wstydzą się za Jezusa, to tak naprawdę u źródeł tego leży „cienizna” człowieka, bo Jego „program” jest dla nas za trudny. O tym seksie tak mówię – nie wiem, może ja się jeszcze młody czuję – dlaczego to tak wygląda? Bo ludzie nie są w stanie zapanować nad sobą i są przyklejeni do ideologii „wolnej miłości”, „dowodów miłości” i wolności człowieka. Bzdura! Po prostu nie jesteśmy w stanie opanować tej sfery, jesteśmy najzwyklej w świecie „cieniarzami” i dlatego to, co mówi Jezus idzie do kosza.
MA: Mnie jeszcze bardzo dotyka to zdanie: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem”. Jeżeli chcemy być zbawieni i pójść do Nieba, to co? To nośmy ten brelok! Nie wstydźmy się Jezusa, wypełniajmy duchowe uczynki miłosierdzia, i Niebo otwarte.
zobacz film ze świadectwem Magdy Anioł i Adama Szewczyka